wtorek, 6 lutego 2018

Elena Ferrante- Historia nowego nazwiska i Historia ucieczki

Trylogia neapolitańska już za mną. Chwilę muszę odpocząć i wrócę do innych książek Ferrante, żeby sprawdzić, czy nadal się nią będę zachwycać. Bo zachwycam się niezmiennie :) 

Tak jak pisałam przy okazji "Historii nowego nazwiska" oszczęna i precyzyjna narracja bardzo przypadła mi do gustu. Cały czas poznajemy losy Lili i Eleny, ale w obu książkach przedział czasowy jest zdecydowanie większy, niż w pierwszym tomie trylogii. Tym razem poznajemy dorosłe losy obu bohaterek. I poznajemy je niejako dwutorowo.
 Jest więc Elena, która zdobywa kolejne szczeble wykształcenia, która oswaja się z naukami ścisłymi, ale i z greką czy łaciną, która każdą nową dziedzinę musi zgłebić z trudem. widzimy nieomal z jakim mozołem i jaką upartością zasiada ona do książek, aby potem przez chwilę chociaż błysnąć w towarzystwie. Poznajemy jej karierę, wydanie książki, podróże po całych Włoszech, bywanie w coraz to bardziej prestiżowych miejscach, artykuły w gazetach. Przyglądamy się z bliska jej nieudanemu małżeństwu, a potem macierzyńswtu. Tego, jak z coraz większym trudem przychodzi jej godzenie swoich marzeń z prozą życia. Jak tęskni do miłości, bycia zauważaną, do budzenia zachwytu.
 Jest też Lila, pozostała w Neapolu. Lila, która w zasadzie dzięki swojej błyskotliwości i pomysłowości każdą ideę zamienia w sukces. Która nie boi sie myśleć, wyrażać głośno swoich opinii, mimo że czasami bardzo niepopularnych, która myśli niejako "szerzej" i pełniej niż otaczający ją ludzie. Lila, która potrafi się buntować i iść pod prąd.


Książki to oczywiście historia przyjaźni między tymi dwoma kobietami, dwoma zywiołami. Cały czas gdzieś tam w głowie miałam myśl, że Elena żyje życiem przeznaczonym dla Lili. Że to ta druga zyskałaby o wiele więcej dzięki odpowiedniemu wykształceniu, poznaniu odpowiendich ludzi. 


Zastanawiałam się, czy podobna myśl kiedyś pojawiła się u którejkolwiek z nich :)
Te tomy to także poruszenie kilku innych ważnych nawet dzisiaj kwestii. Przede wszystkim pokazuje jak trudno jest zrobić kobiecie karierę w świcie zdominowanym przez mężczyzn. Jak wielkiego wysiłku wymaga zmaganie się ze szklanym sufitem już wtedy, w latach 60-tych i 70-tych XX wieku. 
Elena Ferrante skupia się bardzo na pokazaniu życia codziennego swoich bohaterów, a więc zarówno biedoty neapolitańskiej, nowobogackich, jak i wartswy intelektualistów. Przerażające, jak wielkie, niezależnie od miejsca w hierarchii społecznej , jest przyzwolenie na przemoc wobec kobiet. Jest to traktowane w kategoriach bycia lub niebycia męskim. Nie wiem, ile w tej kwestii zmieniło się od tamtego czasu. Mam nadzieję, że sporo.

Bardzo polecam książki Eleny Ferrante. Myślę, że okrzyknięcie jej/jego nawybitniejszym współczesnym twórcą włoskim nie jest pozbawione podstaw. 




sobota, 27 stycznia 2018

Cynthia D’Aprix Sweeney -Gniazdo


Sporo czasu minęło zarówno od czasu premiery tej książki w Polsce, jak i od szaleństwa jakie zapanowało na tą książkę na Instagramie. Podejrzewam, że największą frajdę robila tu okaładka, skądinąd znakomita. Sama ją wykorzystałam do zdjęć :)
Niemniej  nie należy przecież oceniać książki po okładce. Kiedy więc na mojej bibliotecznej półce znalazłam tą pozycję nie zawahałam się jej wypożyczyć.



Książka Cynthii D`Aprix Sweeney reklamowana jest jako opis i wnikliwa analiza pewnej nowojorskiej rodziny. Rodzina ta składała się z rodziców : Leonarda Plumba Seniora i jego żony Franci oraz dzieci: Leo, Melody, Bea oraz Jacka. Nestor rodziny przed swoją śmiercią ustanowił fundusz powierniczy, tytułowe Gniazdo,  który miał zostać wypłacony jego dzieciom w równych częściach po ukończeniu przez najmłodsze z dzieci 40 lat. Można sobie wyobrazić, że czekają oni niecierpliwie na to, aż każde dostanie te 500tys. Każdego z nich kwota ta ratowałaby na najbliższe lata. Jednak z powodu niefrasobliwości imniennika załozyciela rodziny, Leo, kwota ta zostaje przez matkę przekazana na wykupienie Leo z tarapatów. Oczywiście pozostałe rodzeństwo nie jest specjalnie uradowane tą wiadomością, przecież każde z nich wydało już te pieniądze ;) 



Na kolejnych stronach poznajemy perypetie kolejnego z rodzeństwa, tego na co potrzebuje pieniądze, w jaki sposób znalazł się w miejscu w którym jest i oczekiwania i nadzieje związane z taką finansową wolnością. Czy jednak jest to wnikliwa analiza? Autorka starała się upchnąć tutaj i wątek homoseksualny, i nadopiekuńczej matki,  ale i matki niedbającej o swoje dzieci, wątek toksycznej miłości i miłości niespełnionej. Trochę tego dużo :)  
Mimo to, książkę czytało się dość przyjemnie. Nie było obiecanego humoru i nie parskałam co chwilę śmiechem, ale smutna czy jakoś bardzo depresyjna również nie byłą. Cały czas gdzieś w tyle głowy miałam dżwięki lekkiego jazzu, wudziałam ulice Nowego Jorku, a wszystko to w klimacie allenowskim. Ale tego późnego Allena, jeśli wiecie co mam na myśli ;) 

A Wy czytaliście tą książkę? Podobała się? :)

niedziela, 14 stycznia 2018

Igor Brejdygant- Szadź

Jestem zdania, że rzeczy dobre przyciągają rzeczy jeszcze lepsze :) W tym  przypadku mam na myśli emitowany dawno temu w telewizji publicznej serial "Paradoks" z Bogusławem Lindą w roli głównej. Jak dla mnie jeden z najlepszych seriali kryminalnych jakie widziałam, a już z tych polskich to w ogóle ;)  Niestety, serial nadawny w porze  dość późnej, bo umówmy się , że 22.00 w czwartek to nie jest najbardziej atrakcyjne pasmo ;) po drugie- seial był inteligentny, bazujący na wiedzy odbiorcy. Należało się skupić, a nie oglądać tak między prasowaniem a zmywaniem. No i po trzecie-brakowało w nim przesłodzonych wnętrz, modnych ubrań i typowo serialowych ujęć miasta. Była to po prostu podukcja dla wymagającego odbiorcy. Zakończył się po pierwszym  sezonie a ja i dość spora grupa fanów nie doczekała się kontynuacji. Wielka szkoda :(

Skąd ta dygresja? Ano autor "Szadzi" to scenarzysta serialu "Paradoks". A że serial był bardzo dobry, możny było z dużym prawdopodobieństwem założyć, że i książka będzie trzymała poziom.


No i tu wtopa absolutna. Mam wrażenie, że autor chciał w jednej książce upchnąć wszystkie swoje pomysły na fabułę. Mamy więc i politykę wspólczesną, i afery narkotykowe, i zagadkę kryminalną która swe korzenie ma w dalekiej przeszłości, mamy zabójcę doskonałego i jeszcze doskonalszą policjantkę. A na koniec mamy zabieg, którego ja osobiście nie znoszę i uważam, że jedynie bardzo dobry autor da z nim radę : poznajemy zabójcę już na początku książki. Ja zostałam wychowana, czy też raczej wychowałam się na książkach fenomenalnej Agaty Christie i to jej sposób prowadzenia śledztwa jest dla mnie wyznacznikiem do dzisiaj. Jest zabójstwo, są wątki do sprawdzenia, grono podejrzanych i dedukcja pozwala nam wytypować sprawcę. Uwielbiam razem ze śledczym odkrywać kolejne karty i próbować się domyślić, kto jest Złym. W "Szadzi" tej przyjemności zostałam pozbawiona. 

Oczywiście jako dobry scenarzysta Brejdygant napisał książkę, którą czyta się bardzo sprawnie. Jest bardzo dynamiczna, krótkie rozdziały pozwalają unikać przestojów. Wszystko to jest bardzo fajne i efektowne, ale w efekcie niestety słabe jako całość. 

Jestem wymagającym czytelnikiem. Poszukiwania doskonałego kryminału trwają :) 


wtorek, 2 stycznia 2018

Alex Marwood- Najmroczniejszy sekret

Przeczytałam wcześniej dwie inne ksiażki tej autorki: "Dziewczyny, które zabiły Chloe" i "Zabójcę z sąsiedztwa" i w zasadzie mogę powiedzieć, że Alex Marwood pisze tak samo schematycznie w każdej swojej kolejnej książce. "Najmroczniejszy sekret" to tak naprawdę wspomnienia i próba odkrycia, co stało się podczas 50-tych urodzin jednego z bohaterów książki- Seana Jacksona. Podczas suto zakrapianej alkoholem imprezy ginie młodsza córka Seana- Coco. Cała fabuła skupia się tak naprawdę na odpowiedzi na pytanie : jak to się stało? Pomaga w tym znajomy zabieg, czyli narracja dwutorowa, wspólczesna i ta sprzed 12 lat. Współcześnie bowiem bohaterowie spotykają się ponownie po 12 latach na pogrzebie Seana Jacksona. Można by pomysleć, że będzie jak u Agaty Christie, wszyscy bohaterowie na planie, jeden błyskowtliwy detektyw, któwy w mig powiąże wszystkie nitki śledztwa, wskaże winnego, który zostanie ukarany. No przykro mi bardzo, ale tak się nie stanie. Nie bez powodu przywołałam tutaj Lady Agatę, gdyż to od jej książek zaczęła się moja przygoda z kryminałem, zagadką, suspensem. I tego zawsze oczekuję od tego rodzaju książek: inteligentnej zagadki, rozwiązania i  ukarania sprawcy. Tutaj zabrakło dwóch z tych elementów. 



 Jestem czytelnikiem, ale też matką karmiącą. Taką, co to chciałaby się czasem gdzieś wyrwać, zostawić dziecko z myślą, że spokojnie zaśnie i nie będzie tęsknić. Jaka matka tak nie ma? :) Tym bardziej oburza mnie sposób, w jaki postanowiły sobie pomóc bohaterki książki- podać dziecku narkotyk. Naprawdę, moment w którym przeczytałam to zdanie, był kluczowym. Po pierwsze- zdradzał ciag dalszy psując nieco intrygę, a po drugie- zwątpiłam w Autorkę, która chwytając się takiego sposobu jakby nie miała pomysłu na tytułowy Sekret.



o ma bardzo dobry warsztat, książka napisana jest bardzo sprawnie, bohaterowie są wyraziści, aczkolwiek zepsuci do szpiku kości. Pojawia się nawet akcent polski w postaci - a jakże!- robotników budowlanych
Nie podoba mi się zakończenie. Wolę książki, w których źli ludzie zostają ukarani :) W tym przypadku wygrywa zło, tudzież wyrachowanie. 

Pozostaje mi nadal szukać czegoś dobrego, co na dłużej zostanie w pamięci :) 

piątek, 29 grudnia 2017

Sebastian Fitzek- Pasażer 23

Książka ta trafiła do mojego bibliotecznego koszyka całkiem przez przypadek. Miałam już wybrane 4 inne książki i ostatnie miejsce postanowiłam przeznaczyć na coś do tej pory nie czytanego. A z racji tego, że gdzieś na empikowskich stronach mignęła mi inna książka Sebastiana Fitzka- wybór padł na niego :) Po opisie na okładce, po krótkich słowach zachęcających z różnych gazet, a na końcu po wiele obiecującym haśle " najbardziej przerażający thriller psychologiczny od czasu Milczenia owiec", no więc po tym wszystkim spodziewałam się naprawdę dobrego kryminału. 




Co dostałam? Akcję na wielkim statku wycieczkowym, detektywa Martina Schwarza, który niczym John McClane wpada w sam środek afery i swoim błyskotliwym intelektem stara się rozwiązać tajemnicę, w którą wciągnęła go starsza pani na stałe zamieszkująca statek. Do tego oczywiście piękna pani doktor, kilka potencjalnych czarnych charakterów i ... I to ma być to objawienie niemieckiego kryminału?! Jakiś pastisz :) Żenująco zrobiło się na samym początku, kiedy jedna z bohaterek, zdradzona skądinąd żona, oddaje ubrania swego męża kochance z komentarzem : "skoro się z nim pieprzysz, możesz też prać jego gacie". No kto nie słyszał tego tekstu ze sto razy wcześniej? Cała reszta żartów i żarcików utrzymana jest w podobnym tonie. Samo miejsce akcji skojarzyło mi się z kolei z serialem "Statek miłości", takim lekko kiczowatym miejscem, pełnym intryg i tajemnic. Kompletnie zabrakło mi jakiegoś głębszego psychologicznego rysu postaci, wszyscy byli przestawieni bardzo jednowymiarowo, kwalifikując się do koszyka "dobry" lub "zły". Samo rozwiązanie może i jest lekko zaskakujące, ale po sporej dawce nonsensów w fabule tak naprawdę finał musiał być taki, a nie inny. Sama nie wiem, czy sięgnę jeszcze kiedyś po którąś z ksiażek tego Autora.  

A może Wy macie jakąś swoją ulubioną i możecie polecić?

niedziela, 10 grudnia 2017

Elena Ferrante- Genialna przyjaciółka

Podczas spacerów z młodocianym najczęściej staram się wykorzystać te dwie godzinki w jakiś prodkuktywny sposób. Najczęściej czytam książki, dlatego ich ilość przeczytanych w tym roku mocno wzrosła :) Ale czytam też różne czasopisma dla odmiany ;) . Zdarzyło się, że podczas czytania jednego z ostatnich numerów Wysokich Obcasów zaciekawił mnie artykuł o ego artysty, czy i którzy artysci je mają, jakie, po co i dlaczego; takie ogólne dywagacje. I padło w tym artukule nazwisko Eleny Ferrante jako przykład, że ważniejsze od autora-twórcy jest niejako dzieło, że ono samo mówi w swoim imieniu i albo się broni albo nie. Przypomniał mi się wtedy boom, jaki zapanował na książki Ferrante jakieś dwa lata temu i to, że postanowiłam go przeczekać i wrócić do jej ksiażek. Dobrze, że przeczytałam ten artykuł, bo zainspirował mnie on do zamówienia tej książki w bibliotece :)
Tak na marginesie - tak właśnie znajduję dla siebie różne ciekawostki: a to ktoś coś poleci, a to w artykule coś przeczytam, a to jakieś interesujące zdjęce wpadnie w oko :) trzeba być otwartym na inspiracje. 



No ale wracając do książki :) Wyszłam z biblioteki z całą stertą książek i postanowiłam zobaczyć "Jak się czyta tą Ferrante". A czyta się....rewelacyjnie. Tak myślę :) Pierwszy raz chciałam, żeby ten spacer trwał i trwał, a ja żebym mogła czytać i czytać. Książka "Genialna przyjaciółka" wchodzi w skład tzw trylogii neapolitanskiej i to też mnie ucieszyło: że będę miałą przed sobą jeszcze sporo czytania. 
Pisanie Ferrante tak naprawdę nie jest jakieś spektakularne czy bogate w opisy, skomplikowną fabułę czy słownictwo, które trzeba co chwilę sprawdzać w słowniku ( a ja lubię wiedzieć, co znaczą jakieś trudne słowa, ale spędzanie połowy czasu w słownikach mnie bardzo denerwuje ). Jak sama Autorka stwierdziła jej pisanie cechuje precyzja. I to jest bardzo dobre słowo. Tak naprawdę bowiem trylogia neapolitańska jest opowieścią o przyjaźni dwóch ponad sześciesięcioletnich kobiet, a "Geniala przyjaciółka" skupia się na ich nastolenich latach i narodzinach znajomości. I nie ma tam nic ponad to, co każdy zna: życie domowe, rywalizacja w szkole, pierwsze miłości i rozczarowania, tajemnice szeptane do ucha, są pierwsze wagary, alkohol i pocałunki. Wszystko niby znajome, ale dzięki precyzji Ferrante- cudownie świeże i nowe. Dzięki dużej oszczędności w słowach możemy skupić się na świetnych rysach psychologicznych każdej z postaci, na wtrącanych mimochodem uwagach o świecie, o pragnieniach i nadziejach młodzieży, która chciałaby przeżyć swoje życie inaczej niż rodzice ( jakże to znajome ) :)
Teraz na półce czeka kolejna książka z serii ,a ja mam nadzieję na spędzenie kolejnych o w towarzystwie tych dwóch nieprzeciętnych kobiet. Wam również polecam :) 



czwartek, 7 grudnia 2017

Dzień dobry ponownie :)

Dzień dobry wszystkim podczytującym :)

Zniknęłam na długo, co wcale nie oznacza, że przestałam czytać. Wręcz przeciwnie, czytam teraz chyba więcej niż wcześniej ;) .Wiele się zmieniło w moim życiu, najważniejszą zmianą jest to, że po raz drugi zostałam mamą :) w związku z tym często bywałam postawiona przed dylematem: czytać czy pisać?  Wybór był łatwy: to czytać potrafię naprawdę dobrze :) Inna sprawa, że dotychczasowa forma bloga lekko mnie znudziła, miałam ochotę na zmiany. Z kolei gdy zaczynałam o nich myśleć, pomysłów wystarczyłoby na kilka innych miejsc w świecie wirtualnym ;) Dlatego eksperymentalnie powstaną posty inne niż dotychczasowe, może zostaną na zawsze, a może będą jednorazową wycieczką w nieznane. Zobaczymy :)

Tak czy inaczej z postanowieniem na ten kończący się 2017 rok- zaczynamy :)


wtorek, 16 lutego 2016

Majgull Axelsson- Ja nie jestem Miriam



Kiedy członkowie rodziny zbierają się przy łóżku Miriam, żeby uczcić jej osiemdziesiąte piąte urodziny, odnoszą wrażenie, że jubilatka zapadła na demencję. Bo dlaczego mówi, że nazywa się inaczej, niż się nazywa? O jej przeszłości świadczy przecież numer wytatuowany na lewym przedramieniu. Ale prawda jest inna. Najwyższy czas, żeby ją poznała wnuczka Camilla. Prawdę o Auschwitz i Ravensbrück. O ludziach najbardziej pogardzanych. O Anuszy i Didim. I o tym, jak mieszkańcy spokojnego Jönköpingu dziesięć lat po nocy kryształowej wyszli na ulice, żeby przepędzić z miasta obcych.

Majgull Axelsson, jedna z najsławniejszych pisarek ze Szwecji. Jest również wybitną autorką reportaży i książek publicystycznych oraz felietonów. Jej powieści nie dają łatwo o sobie zapomnieć. Nosi się je w sobie, odnosi do siebie, szuka się dróg bycia lepszym.  Przetłumaczono je na ponad dwadzieścia języków. Wszystkie stały się światowymi bestsellerami."

Ta książka to moje pierwsze  zetknięcie z twórczością Majgull Axelsson. I na pewno nie ostatnie. Książkę czytało się wspaniale. Doskonale zastosowany zabieg mieszania wydarzeń teraźniejszych z tymi z przeszłości, ani na chwilę się nie gubimy w fabule, która zresztą dopracowana została z niezwykłą starannością. Autorka zadbała o to, aby wydarzenia przez nią opisywane były jak najbardziej wiarygodne. Na końcu książki dołączona została nawet biblbiografia, co raczej rzadko zdarza się w literaturze obyczajowej. Tematyka książki nie jest łatwa, to w większości wspomnienia obozowe, wojenne. Naprawdę trudno było mi uwierzyć, że to nie jest zapis autobiograficzny. 
A Wy mieliście styczność z tą Autorką? polecacie szczególnie inną jej książkę? 


środa, 3 lutego 2016

Kjell Eriksson- Nocny śpiew ptaka



Uppsala, maj, środek nocy. Jedna z głównych ulic zostaje zdemolowana. Okna wystawowe rozbite. Jezdnia zasłana odłamkami szkła. W jednym ze sklepów leży ciało chłopaka...
Policja nie potrafi znaleźć sprawcy ani motywów. Ktoś jednak sądzi, że może znać odpowiedź. Ale czy odważy się powiedzieć, co widział tej nocy?
Ann Lindell właśnie wróciła z urlopu wychowawczego. Teraz trafia w sam środek sprawy bardziej zagadkowej i skomplikowanej, niż początkowo sądzono. Ktoś podpala domy imigrantów. Ktoś poluje na świadka. Ann musi zmierzyć się nie tylko z mordercą, ale i z przesądami mieszkańców Uppsali. A wkrótce odbiera niepokojący telefon od mężczyzny, którego kiedyś kochała..."

Mieszana mam uczucia w stosunku do tej książki. Sama fabuła bardzo fajnie podzielona pomiędzy faktyczną akcję a życie osobiste bohaterów. Podoba mi się,  że wątek osobisty faktycznie jest drugorzędnym, a większość uwago skupia się na śledztwie, dochodzeniu. Jak już się wczytałam i wpadłam w odpowiedni rytm, czytało się szybko  i przyjemnie. To kolejna książka czytana ostatnio przeze mnie, która traktuje o problemie imigrantów. Pokazuje postawę społeczeństwa szwedzkiego wobec obcych, jego zamknięcie się i względną obojętność na krzywdę innych. 
Książka to jedna z wielu o Ann Lindell. Bardzo spodobała mi się ta bohaterka, jest inteligentna, zaradna i konkretna. 

czwartek, 28 stycznia 2016

Kate Atkinson- Kiedy nadejdą dobre wieści?


Upalny letni dzień. Rodzina Joanny Mason wybiera się na leniwą przechadzkę wiejską ścieżką. Za chwilę życie Joanny zmieni się na zawsze…
Trzydzieści lat później, noc. Były prywatny detektyw Jackson Brodie jedzie zatłoczonym pociągiem. Pogrążony w myślach nie przeczuwa, że jego podróż zostanie brutalnie przerwana…
Po męczącym dniu 16-letnia Reggie chciałaby odpocząć przed telewizorem.  Jednak spokojny wieczór przerywa przerażający dźwięk. Na szczęście Reggie jest z zasady przygotowana na wszelkie niespodzianki...
Pewnego dnia losy tych trzech osób nieoczekiwanie się splatają.
Perfekcyjnie skonstruowana opowieść o roli przypadku i przeznaczenia oraz o miłości i wielkiej tęsknocie. Książka obfituje we wstrząsające wydarzenia i dramatyczne zwroty akcji, ale w przeciwieństwie do klasyki gatunku nie zawsze daje ostateczne odpowiedzi, pozostawiając czytelnikowi miejsce na własne rozwiązania. Przy całej brutalności książka przynosi pociechę i odkupienie." Tyle okładka i wydawca. 

Z wielu przeczytanych recenzji i polecajek wyszło mi, że to najlepsza książka Atkinson i powinnam się z nią zapoznać :) zakupiłam więc książkę na początku stycznia i rozpoczęłam. Zapowiadało się świetnie: tajemnica, morderstwo, trochę przeszłości, trochę teraźniejszości. Powolne tempo akcji  w zasadzie nie przeszkadza, ciągłe przyglądanie się wewnętrznym dylematom młodej Reggie staje się nawet zabawne. Ale miały być zwroty akcji i to dramatyczne, miała byc odpowiedź na tytułowe pytanie, a mam wrażenie, że gdzieś w 2/3 książki autorka się pogubiła. Wątki przestały się kleić, wydarzenia stawały się nieprawdopodobne, tak jakby autorce zabrakło pomysłu jak zakończyć taki świetny początek. 
To kolejne moje "kryminalne" rozczarowanie. Czekam na coś lepszego. 

piątek, 15 stycznia 2016

Katarzyna Puzyńska-Więcej czerwieni



W Lipowie lato w pełni. Na polach rozpoczynają się żniwa, a w sadach dojrzewają jabłka. Młodszy aspirant Daniel Podgórski czuje, że znalazł się w najlepszym momencie swojego życia. Tymczasem w okolicach sennego zazwyczaj Lipowa zostają zabite dwie młode kobiety. Sprawca okaleczył brutalnie ich ciała. Policja kryminalna z Brodnicy podejrzewa, że oba zabójstwa mogą być dziełem seryjnego mordercy. Podgórski dołącza do ekipy śledczej prowadzonej przez kontrowersyjną komisarz Klementynę Kopp. Policja stara się znaleźć punkty wspólne pomiędzy obiema ofiarami i stworzyć profil zabójcy. Brak postępów w śledztwie zbiega się z kłopotami w życiu prywatnym policjanta.
Czy Podgórski odkryje, jaki jest prawdziwy cel mordercy? Czy uda się w porę zapobiec śmierci kolejnej kobiety?" 

To druga książka z serii o Lipowie. Na pewno jest lepsza niż pierwszy tom, znacznie bardziej poukładana, składna, bohaterowie są już znani, a sama akcja niemal sama posuwa się do przodu. Autorka dobrze pozostawia podpowiedzi , rozsiewa niepewność, myli tropy. Dobrze też zachowane są proporcje pomiędzy śledztwem, a życiem prywatnym bohaterów.
Co razi? Liczne powtórzenia, ciągłe przypominanie kto jest kim  ( pielęgniarka Milena, młodszy aspirant Daniel Podgórski itd) i coś, co mnie bardzo w kryminałach denerwuje: nadużywanie tajemnicy. Nie wiem , czy to dobrze wytlumaczę. Ja lubię wiedzieć o czymś, jakimś odkryciu  w tym samym momencie, co bohater. A u Puzyńskiej jest tak: " Klememnytna Kopp spojrzała na zdjęcie i już wszystko wiedziała". Ona tak, a ja nie. I dlatego nie do końca mogę sama odkrywać tajemnicę zabójstwa. 

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Bernard Minier- Paskudna historia


Bernard Minier tym razem zaprasza nas  poza kręg działalności komisarza Martina Servaza, poza Francję, poza Pireneje. Akcja jego najnowszej książki rozgrywa się bowiem na archipelagu San Juan, miejscu w którym ciągle pada, dostęp jest utrudniony, a mieszkańcy się znają. Przynajmniej tak im się wydaje. Kiedy bowiem dochodzi do morderstwa okazuje się, że nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał, w dodatku niewyobrażalne wydaje się, aby brutalne morderstwo zostało popełnione przez któregoś z mieszkańców. 
Wydarzenia poznajemy z perspektywy 16 letniego Henry`ego, wychowywanego przez dwie matki. W zasadzie o samym Henrym niewiele wiadomo, ma on całkowity zakaz ujawniania się w Internecie. Do pewnego momentu jest do dla niego całkowicie naturalne. Aż do dnia, w którym zrywa z nim dziewczyna, jako główny powód podając fakt, że nic o nim nie wie. Niedługo potem dziewczyna zostaje zamordowana, a Henry wraz z przyjaciółmi rozpoczyna swoje własne śledztwo. I zaczynamy poznawać tytułową paskudną historię. 
Wielu może zostać zaskoczonych zakończeniem tej książki. Spotkałam się z opiniami, że to po raz widzą takie zakończenie. Ja już z takim się spotkałam, ale i tak zaskoczenie było. 

środa, 6 stycznia 2016

David Lagercrantz- Co nas nie zabije


"Mikael Blomkvist przechodzi kryzys i rozważa porzucenie zawodu dziennikarza śledczego. Lisbeth Salander podejmuje duże ryzyko i bierze udział w zorganizowanym ataku hakerów. Ich drogi krzyżują się, kiedy profesor Balder, ekspert w dziedzinie badań nad sztuczną inteligencją, prosi Mikaela o pomoc. Profesor posiada szokujące informacje na temat działalności amerykańskich służb specjalnych. Mikael bez wahania zaczyna zbierać materiały do sensacyjnego tekstu, który może uratować jego karierę."

Najpierw uwaga: to, że pojawiają się w tej książce bohaterowie Millenium nie oznacza, że czytamy kolejny tom Millenium. W zasadzie nie wiem czy to zaleta czy wada. Z jednej strony poznajemy dalsze losy bohaterów, wracamy na chwilę w klimat wykreowany przez Larssona, dokończone zostają niektóre wątki, inne z kolei wyciągnięte na plan pierwszy. I fajnie, i elegancko. Ale nie ma w tej książce tego nieokreślonego "czegoś". Nie ma płynności czytania, przynajmniej ja nie miałam. Może to tematyka taka wszechobecna wszędzie? Nie udało mi się wciągnąć w akcję i tak czytałam siłą rozpędu i jako taką ciekawością, co będzie dalej. Ale żeby mnie ta książka powaliła na kolana? Absolutnie nie.